sobota, 8 lipca 2017

Chwytaj dzień, czyli "Stowarzyszenie Umarłych Poetów" || filmowo #1

Marzenia nadają życiu sens. Jak stwierdził John Keating  Tylko w marzeniach człowiek jest naprawdę wolny. Jednak to cele pozwalają mu się rozwijać, odnosić sukcesy i mierzyć wyżej. Czasami droga do nich jest długa, kręta i usłana cierniami, jednakże warta przejścia, nawet mimo widma porażki na horyzoncie. Tam, gdzie są ciernie, muszą być też róże, a różami w życiu człowieka są jego pasje i ambicje, by poznać siebie i pozostać indywidualistą, nawet gdy ktoś próbuje to z nas za wszel cenę wyplenić.  



O czym jest film? Gdy przywołuje się Stowarzyszenie Umarłych Poetówpierwszym, co przychodzi mi na myśl, jest krytyczny obraz angielskiego społeczeństwa tkwiącego w okowach schematów rodem z poprzedniego stulecia. To także opowieść o przyjaźni, lojalności, marzeniach, istocie szacunku do bliźniego, roli nauczyciela w życiu młodego człowieka oraz miłości do poezji, która w dziele w reżyserii Petera Weira staje się symbolem walki o prawo do wyrażania siebie. Uczniowie elitarnej Akademii Welton traktowani są przez swoich rodziców, a także nauczycieli, jak maszyny, których rola sprowadza się do uczenia się na pamięć formułek z podręczników i do bezwzględnej dyscypliny względem osób będących wyżej w hierarchii ich zamkniętej społeczności. Chłopcy, dzięki niezwykłemu nauczycielowi języka angielskiego, poznają smak buntu przeciw tłamszącym kreatywność uczniów regułom szkolnym. Neil Perry i jego przyjaciele reaktywują działające w latach szkolnych profesora Keatinga Stowarzyszenie Umarłych Poetów, które dzięki wspólnemu czytaniu i deklamowaniu poezji daje im poczucie wolności oraz świadomość, że realizacja ich życiowych celów ma sens. 

Zdecydowanie warto zwrócić uwagę na kreację Robina Williamsa, który w roli Johna Keatinga przekonał do swojego sposobu pojmowania świata nie tylko własnych uczniów, ale także i mnie. Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych motyw nauczyciela-mentora był modny zarówno w literaturze, jak i w kinie, ale to Keating jest tym, którego cytuje się do dzisiaj. 



Film widziałam trzy razy i trzykrotnie poruszyło mnie coś innego, jednak za każdym razem Stowarzyszenie skłoniło mnie do kilku refleksji. Sprawiło, że doceniłam to, co mam. Nie każdy miał takie szczęście, aby spotkać w swoim życiu trójkę nauczycieli, od których nawet sam Keating mógłby się uczyć. To oni pomogli mi wybrać własną ścieżkę, zainspirowali do działania, a ostatni z nich nawet dostał długopis z wygrawerowanym Kapitanie, nasz kapitanie.

Są takie dzieła, do których powraca się po latach i takie, o których się nie zapomina. Stowarzyszenie Umarłych Poetów bez wątpienia jest jednym z nich. Fabuła? Dobra. Morał? Jest. Humor? Obecny. Cytaty? Niezapomniane. Aktorstwo i reżyseria? Na wysokim poziomie. Łzy? Były, oj były! 

Każdy człowiek zna, nawet jeżeli trzeba mu przypomnieć, wagę i znaczenie celów życiowych, marzeń i realizowania pasji bez względu na przeciwności losu. W życiu chodzi o to, żeby być tym, kim się chce. A żeby to osiągnąć, trzeba po prostu do tego dążyć bez oglądania się na innych ludzi i dzień poprzedni. Carpe diem  chciałoby się rzec. 

Mikami Ai Takada 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi niezmiernie miło, jeżeli zostawisz po sobie ślad!